Psychiatria 2014, tom 11, nr 3

glowka_felieton.jpg

Tomasz Jastrun

W obcęgach wychowania i genów

Książki i teorie Alice Miller, znakomitej i słynnej w świecie psycholożki, „przeorały” świadomość Europy. We Francji, gdzie mieszkała, doprowadziła do wprowadzenia zakazu bicia dzieci. O wiele wcześniej zrobili to Szwedzi, a potem cały cywilizowany świat. Polska była jeszcze wówczas za stalową kurtyną. Miller udowadnia, że bicie dzieci w Prusach, tak zwana czarna pedagogika, doprowadziła do hitleryzmu. Maltretowany przez ojczyma Hitler, próbował potem zakatować w odwecie świat. Podobnie Stalin i Mao….

Pisała: „Prześladowanie innych bierze się ze zwalczonego w sobie, ukrytego przed samym sobą poczucia, że było się samemu ofiarą prześladowań. Ale ogromnie trudno jest ludziom pojąć, że każdy prześladowca sam był kiedyś ofiarą prześladowań, a ten, kto od dziecka mógł czuć się wolny, silny, kochany, nie ma żadnej potrzeby poniżania innych”.

Miller była pewna, że każdy rodzaj bicia, nawet klapsy i krzyk, poniżają dziecko i kaleczą je na całe życie. A maltretowany tylko wtedy nie stanie się przestępcą, jeśli uda mu się spotkać choćby jedną osobę, która okaże mu sympatię, czułość i zrozumienie (tak zwany „współczujący świadek”). Wtedy dopiero dostrzeże, że był traktowane okrutnie. Inaczej uzna to za normę i będzie się tak zachowywać wobec słabszych. Miller, analizując życie wielkich tyranów, odkrywa, że wszyscy byli maltretowani w dzieciństwie.

Zdumiewające, że czarna pedagogika, bicie, jako kara, nieokazywanie ciepłych uczuć dziecku, święciły po wojnie pedagogiczne „triumfy” również w Polsce. Mojej mamie przekazała te mądrości lekarka, pediatra: „Chłopców nie powinno się za dużo przytulać, jak dziecko płacze, to można mu się dać wypłakać, zamknąć w pustym pokoju, niech hartuje sobie przy okazji płuca”.

Miller jest autorką wielu celnych diagnoz: „Każdy człowiek ma w swoim wnętrzu mniej lub bardziej ukrytą komórkę, w której znajdują się rekwizyty dramatu dzieciństwa. Osobami, które na pewno uzyskają do niego dostęp, są jego własne dzieci. Wraz z nimi do komórki dociera nowe życie i dramat można kontynuować”.

Jak dostać się do tej „komórki” i ją oczyścić, zanim wejdą tam nasze dzieci? Książki Alice Miller zaczęły ukazywać się u nas w połowie lat 90. XX wieku i znalazły gorących wyznawców, ale nie tak wielu czytelników. Autorka w końcu sama przybyła do Polski po raz pierwszy po kilkudziesięciu latach, by je wypromować. Niewielu bowiem wie, że pochodzi Polski, skąd wyjechała w roku 1950, będąc już studentką.

Nie wdziałem jej nigdy wcześniej, ale kiedy schodziła po schodkach z samolotu, od razu pomyślałem, że to musi być ona, piękna osiemdziesięcioletnia kobieta, której wiatr rozwiewał siwe włosy. Była bardzo zdziwiona, że porywamy ją z płyty lotniska – wydawca zorganizował bowiem vipowskie wyjście.

Kontakty z nią okazały się jednak trudne. Charyzmatyczna, ale surowa, podejrzliwa i niecierpiąca sprzeciwu. Swoje wychowawcze teorie uważała za dogmat. Ojczysty język nic nie zardzewiał przez pół wieku. Autoryzując potem naszą rozmowę, wytknęła mi bez litości błąd ortograficzny. Czas spędzony z nią wspominam, jako trudny, ale fascynujący.

Zanim przyjechała do Polski, sprawdziła, czy rozumiem jej książki, musiałem ją do siebie przekonać długim listem, chyba najdłuższm w moim życiu!

Już w Polsce otrzymała żądane pytania do wywiadu. Zadzwoniłem do niej, gdy jechała taksówką do miasta, gdzie spędziła młodość (zaproponowałem wcześniej, że ja ją tam zawiozę własnym samochodem, ale nie chciała, słusznie podejrzewając, że zamierzam podejrzeć jej spotkanie z czasem). Była ogromnie oburzona po lekturze owych pytań. Nie będzie wywiadu! Co się stało? „Pan nie jest przychylny mojej sprawie”. Poszło o pytanie o rolę genów w wychowaniu, ale „najstraszniejsze” było to: „W Szwecji Pani książki spowodowały lawinę pretensji już dorosłych dzieci do swoich starych rodziców, że ich krzywdzili. Ja też mam teraz różne pretensje do swojej mamy. To może być problem?”. Powiedziała: „Takie stwierdzenie proszę pana, spowoduje, że będzie blokada na moje książki w Polsce” . Pomyślałem, że to nonsens, ale jednocześnie, że dla dobra sprawy i by ocalić wywiad wycofam to pytanie. Nie było wcale proste przekonać ją, że robię to szczerze.

Alice Miller zadzwoniła do mnie kilka miesięcy po wyjeździe z Polski. Wpadła na genialny pomysł! Mam natychmiast zorganizować jej spotkanie z Janem Pawłem II. Natychmiast, powiedziała kategorycznie. Ona już Ojca Świętego przekona, by ogłosił światu, że nie wolno bić dzieci. A to razu zmieni świat na lepsze. Nie dałem rady.

W dzisiejszych czasach okazuje się, że krzywdzimy dzieci również nadmierną permisywnością. I że geny są większą potęgą, niż sądzono (tu Miller by mnie zabiła). Udowodniono to choćby, dbając o rozdzielone bliźniaki jednojajowe. Zdarza się również podwójnie „przekazanie siebie” dzieciom, na przykład depresyjni rodzice nie tylko przekazują depresyjne geny, ale też depresyjne zachowania. Jak przerwać ten łańcuch? Z pewnością istnieją czynniki, o których na razie jednak jeszcze nie wiemy.

Regulamin

Ważne: serwis https://journals.viamedica.pl/ wykorzystuje pliki cookies. Więcej >>

Używamy informacji zapisanych za pomocą plików cookies m.in. w celach statystycznych, dostosowania serwisu do potrzeb użytkownika (np. język interfejsu) i do obsługi logowania użytkowników. W ustawieniach przeglądarki internetowej można zmienić opcje dotyczące cookies. Korzystanie z serwisu bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci komputera. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności.

Czym są i do czego służą pliki cookie możesz dowiedzieć się na stronie wszystkoociasteczkach.pl.

Wydawcą serwisu jest VM Media Group sp z o.o., ul. Świętokrzyska 73, 80–180 Gdańsk

tel.:+48 58 320 94 94, faks:+48 58 320 94 60, e-mail:  viamedica@viamedica.pl